niedziela, 29 stycznia 2012

inside me

 

Czasami przychodzą takie wieczory jak wczorajszy, piątkowy, czwartkowy czy środowy. Jak widać, przez ostatni tydzień trochę takich dni było. Pełnych rozmyślań i wewnętrznych rozterek. Składam się z trzech osób. 
Pierwsza, pełna zapału, trzeźwo patrząca na świat. Każdy jej krok jest przemyślany, skutek tego czynu ma jednak więcej wad niż zalet, wszystko skłania się do szarej rzeczywistości. Czasami jednak ta pierwsza osoba znika, w jej miejsce natomiast pojawia się pełna wyobraźni i wewnętrznej, pozytywnej energii optymistka. Może czasami jest to tylko maska, którą przyodziewa się w danych sytuacjach, żeby stworzyć wrażenie osoby szczęśliwej. Później jednak wraca się w swój azyl i znów zaczyna panować ciężki, emocjonalny bałagan, bowiem wszystko kłóci się ze sobą - realizm z optymizmem.
Kolejną odsłoną jest cholerna egoistka, myśląca tylko o swoich problemach. W centrum zainteresowania JA. W sumie nieistotne rzeczy przewijają się przez głowę i zaprzątają niepotrzebnie umysł, myślenie o sobie wbrew pozorom wcale nie umila czasu. To męcząca walka z własnym odbiciem, wyimaginowanymi problemami i wyolbrzymionymi zachowaniami. 
Ostatnia to perfekcjonistka. Ta najczęściej się odzywa, choć chyba powiedzieć można inaczej - nie opuściła mnie chyba jeszcze ani na krok. Dążąca do ideału, którego i tak nie ma, kretynka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz