czwartek, 14 czerwca 2012

excursion ;)

Niedziela wieczór , wielkie pakowanie, latanie po domu i myślenie "Czego ja jeszcze nie wzięłam?". Poniedziałkowy poranek mega pozytywny. Nawet pobudka o 3 rano nie była taka zła. Wszystko wynagrodził mi kotek :) 
Pierwszy dzień w Srebrnej Górze był baaaaaaaaaaardzo długi. Na początek kolejka tyrolska, ścianka, potem obiadek i odwiedziliśmy kopalnię srebra. Miła niespodzianka w postaci przewodników , niemiła za to przez obiadki. Kolacje i śniadania oczywiście standardowe : TOSTY. 
Kolejny dzień przeznaczony był na zjazd z 30metrowego wiaduktu, zorbing i slackline. Wygrałam gofra i frugo. <dumna> . Najdalej przeszłam slackline. :) 
Dzień ostatni w większości przeznaczyliśmy na podróż powrotną, ale zdążyliśmy jeszcze postrzelać z łuku , wjechać do Wrocławia, odwiedzić Pizza Hut i katedrę. 
Ogólnie wycieczkę zaliczam do bardzo udanych...
W głowie ciągle mam jedną piosenkę i nasz okrzyk "Sera mało!".
+ niezapomniane wrażenia z Wrocławia : niewystarczająca pizza i wkurzająca winda.










































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz